Wreszcie 200 km...

Piątek, 10 kwietnia 2009 · Komentarze(8)
Po wcześniejszych ustaleniach wyruszyłem o godzinie 7.30 z Rafałem do Sulejowa. Właściwie to wyszliśmy o 7.10 ale okazało się, że mam mała dziurkę w tylniej dętce i trzeba było napompować koło na pobliskiej stacji. Niestety do samego Sulejowa mieliśmy pod wiatr ;/ Kompletnie odechciało mi się jazdy. O godz. gdzieś ~10.30 dotarliśmy do Sulejowa.
Sulejów

Zatrzymaliśmy się w najbliższym sklepie, kupiliśmy po czekoladzie i picie i tak stojąc przed sklepem zastanawialiśmy się jak dojechać nad zalew. Spytaliśmy się jakiegoś dziadka na rowerze jak dojechać i on kazał nam jechać tu i tam. No więc pojechaliśmy w głąb lasu. Jednak nie dotarliśmy nad zalew tylko nad jakąś inną wodę ;/ wróciliśmy się do trasy a później w Przygłowie skręciliśmy na Barkowice. Parę km później byliśmy już nad naszym upragnionym zalewem ;)
Zalew

Posiedzieliśmy trochę na ławce, zjedliśmy czekoladę i pora była wracać. W Piotrkowie zatrzymaliśmy się jeszcze w celu zjedzenia kiełbasy z bułą ;D Po skończonym posiłku udaliśmy się dalej. Potem to już postój w Srocku, a później w Głuchowie na stacji gdyż powietrze w moim tylnim kole zleciało do połowy co utrudniało mi jazdę. Kompresor niestety nie działał i w dodatku sprawił, że nie miałem kompletnie powietrza;/ Trzeba było użyć pompki ręcznej aby tylko dojechać do następnej stacji, która była niedaleko ;) tu znów się zawiodłem...kolejny kompresor nie działał. Znów pompka ręczna poszła w ruch. Później zrobiliśmy jeszcze postój w KFC w PTAK'u w celu napojenia się ;D Zaraz obok był zakład wulkanizacji więc uszczęśliwiony napompowałem sobie koło na maxa ;D. Niedługo później byliśmy już w domach na obiadek. Po godzinnej przerwie dokręciliśmy jeszcze dystans na trasie Czarnocin - Tuszyn - Piotrkowska - Dom. Jestem zmęczony ale szczęśliwy ;)
;)

Komentarze (8)

Szacun za napierdalanie takich dystansów na tym rowerze. Chociaż szczerzę Ci się dziwię, że jeszcze nie przesiadłeś się na szosę albo...górala na slickach jak Rafał... <sic!> Na hopy z tym bikiem, a nie na asfalt.

siwy-zgr 22:26 środa, 15 lipca 2009

No to teraz was pojadą :D

Pixon 23:31 sobota, 11 kwietnia 2009

Myślę, że to jest głównie kwestia przyzwyczajenia się do takiej jazdy na takim sprzęcie. Licznik ma ustawiony dobrze, bo na tym dystansie różnica między moim licznikiem, a Tomka była różnica ~1km. Prędkości takie osiąga jadąc za tirem, a to, jeśli ktoś nie wie, nie jest zbyt wielkim problemem :)

Gucio112 23:29 sobota, 11 kwietnia 2009

zgadzam się z kolegą Blase chyba masz źle ustawiony licznik albo jestes drugi Armstrong chociaż wydaje mi się że i on na takim rowerze nie dał by ci rady... śmigam poziomką low racerem z przedni napędem i takie rowery zostają mi zawsze daleko w lusterku po kilku minutach ich nie widać

hudhud 23:22 sobota, 11 kwietnia 2009

Nie lepsza ksywka była by dla ciebie, speedy gonzales :D. Że ty za Rafałem nadążasz to jest na prawdę wyczyn

Pixon 14:14 sobota, 11 kwietnia 2009

hmm, a kolega to ma dobrze licznik ustawiony?
Bo te prędkości max z ostatnich wpisów nie wyglądają jak wykręcone na tym rowerze ;>

Gdzie takie maxy się robi?

blase 11:37 sobota, 11 kwietnia 2009

Pełna profeska, taki rower, dystans oraz średnia. :o Kup szosę albo slicki, będziesz śmigał 40km/h i dystanse 300km. :D

Fifi 10:02 sobota, 11 kwietnia 2009

Ty na takim rowerze jeździsz po asfalcie i robisz 200 km ?! :OO Masakra, przecież gdyby ci dali szosę, to byś robił pewnie po 300 km :D Gratuluję dwusety, wielki podziw, że na takim bydlęciu :D

vanhelsing 23:29 piątek, 10 kwietnia 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa apust

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]