Miałem pojechać z Rafałem do Czarnocina a potem do Tuszyna ale pojechaliśmy tylko do Tuszyna i z powrotem. Niestety niestrawności zmusiły mnie do szybkiego powrotu do domu oraz ból lewego kolana i wiatr w gębę w drodze powrotnej znacząco utrudniał mi jazdę ;D
Najpierw pojechałem do Czarnocina odwiedzić kolegę z klasy. Trochę z nim pogadałem i z Czarnocina pojechałem do Tuszyna po czym wróciłem się na obiad do domu. Po obiedzie wyszedłem z Sergiuszem i pojechaliśmy do Łagiewnik trochę pozjeżdżać ;) Na trasie "Mazovi" Potem trochę po mieście.. Następnie pojechaliśmy do Tuszyna odwiedzić naszego kolegę i tam pojeździliśmy w trójkę po Tuszyńskich lasach. Kolega miał nowy rower ale jak się okazało źle złożony ;D Amortyzator miał założony odwrotnie i się ciężko skręcało ;D hehe ;) Zatrzymaliśmy się nad stawem tam usiedliśmy na ławce, pogadaliśmy i wreszcie wróciłem się z Sergiuszem do domu..
Najpierw pojechałem rundkę na pietrynę i potem przez chojny do domu. Zjadłem szybko obiad i wyszedłem z Sergiuszem. Najpierw pojechaliśmy do Łagiewnik. Wszystko dobrze było zaliczyliśmy parę niezbyt stromych zjazdów. Kiedy znudziły nam się w końcu łagiewniki to pojeździliśmy sobie po mieście ;) Niestety w okolicach ulicy frańciszkańskiej złapałem gumę ;/ musieliśmy zasuwać do GO-Sportu w Manu po nową dętkę. Dobrze, że Sergiusz miał 10 zł na picie, które wykorzystaliśmy na zakup tej dętki;D po jakimś dłuższym czasie udało nam się wreszcie wszystko zmontować. Sergiusz miał dosyć już dzisiejszego dnia więc odwiozłem go do domu ;) Mało miałbym dzisiaj km, więc zdesperowany pojechałem jeszcze do Tuszyna ;D późnym wieczorem wróciłem do domu...
Zgodnie z planem pojechałem z Rafałem do Koluszek. Pojechaliśmy przez Justynów i to był błąd bo na trasie z Justynowa do Gałkówka jest pełno dziur ;). Po dotarciu do Koluszek zrobiliśmy sobie postój na czekoladę, po czym udaliśmy się już w stronę domu trasą dłuższą bo przez Brzeziny ale jak się okazało szybszą i równą. W Brzezinach jeszcze krótki postój, a później jeszcze na piotrkowskiej przed katedrą. O godzinie 20.30 byliśmy w domu...