Trochę po mieście czyli żadna nowość ;) Pod wiaduktem na Piłsudskiego udało mi się rozpędzić za tirem z Irlandii do 76 km/h. W ogóle nie zwolnił na fotoradarze ;D Czyli znów nowy Vmax ;)
Po załataniu 3 dziur w dętce, pojechałem przetestować czy już na pewno nie ucieka mi powietrze bo ostatnio często to się zdarzało ;) Ogólnie pojeździłem po mieście. Na śmigłego-rydza na wiadukcie ustawiłem się za autobusem przy przystanku. Udało mi się rozpędzić do 74 km/h. Autobus szybciej nie pojechał ale myślę, że już więcej z tego roweru nie wycisnę ;) Poprzedni rekord był 73 w tym samym miejscu ;D Ale zawsze to więcej...;)
Pojechałem z Rafałem na Zgierską obejrzeć nowy sklep rowerowy( nic ciekawego nie mieli), potem na politechniki do drugiego sklepu (był zamknięty ), potem do kompresora na rzgowską ( widocznie cały czas mam jakąś małą dziurkę w dętce ;/ ) , następnie pod dom, a na końcu jeszcze do bankomatu.
Z nudów chciałem przejechać traskę Czarnocin -> Tuszyn -> dom. Niestety przy targowiskach w Tuszynie złapałem kapcia ;/ A że nie miałem ani łatek i pompki to z nadzieją jechałem na kapciu aż do wulkanizacji obok PTAKa. Okazało się, że była zamknięta ;/ no więc dalej z nadzieją jechałem do Shella. Tam okazało się, że nie ma kompresora. Jazda dalej bez powietrza. Zatrzymałem się przy torze kartingowym gdyż tam mieli kompresor. Moja radość trwała krótko gdyż dziura w dętce była na tyle duża, że powietrze w ciagu 7 sek. zeszło do zera. Pomęczyłem się do Orlena za Makro w Rzgowie i tam zadzwoniłem do Rafała z wiadomością, że jest mile widziany on i łatki. Musiał jechać bardzo bardzo szybko bo po kilkunastu minutach był już na miejscu ;) Po naprawieniu dętki i zmontowaniu wszystkiego udaliśmy się razem do domu.
Najpierw pojechałem na Widzew, później do Konstantynowa Łódzkiego Bajorko w Konstantynowie ;) potem na pietryne i do domu. Zjadłem coś i wyszedłem jeszcze z Sergiuszem to pojeździliśmy trochę po Rudzkiej górze Sergiusz w powietrzu a na końcu jeszcze trochę po mieście. Kiepsko się jechało bo ze Wschodu wiał b. mocny wiatr który prawie uniemożliwiał jazdę. Strasznie mnie to denerwowało ;/
Po wcześniejszych ustaleniach wyruszyłem o godzinie 7.30 z Rafałem do Sulejowa. Właściwie to wyszliśmy o 7.10 ale okazało się, że mam mała dziurkę w tylniej dętce i trzeba było napompować koło na pobliskiej stacji. Niestety do samego Sulejowa mieliśmy pod wiatr ;/ Kompletnie odechciało mi się jazdy. O godz. gdzieś ~10.30 dotarliśmy do Sulejowa. Sulejów Zatrzymaliśmy się w najbliższym sklepie, kupiliśmy po czekoladzie i picie i tak stojąc przed sklepem zastanawialiśmy się jak dojechać nad zalew. Spytaliśmy się jakiegoś dziadka na rowerze jak dojechać i on kazał nam jechać tu i tam. No więc pojechaliśmy w głąb lasu. Jednak nie dotarliśmy nad zalew tylko nad jakąś inną wodę ;/ wróciliśmy się do trasy a później w Przygłowie skręciliśmy na Barkowice. Parę km później byliśmy już nad naszym upragnionym zalewem ;) Zalew Posiedzieliśmy trochę na ławce, zjedliśmy czekoladę i pora była wracać. W Piotrkowie zatrzymaliśmy się jeszcze w celu zjedzenia kiełbasy z bułą ;D Po skończonym posiłku udaliśmy się dalej. Potem to już postój w Srocku, a później w Głuchowie na stacji gdyż powietrze w moim tylnim kole zleciało do połowy co utrudniało mi jazdę. Kompresor niestety nie działał i w dodatku sprawił, że nie miałem kompletnie powietrza;/ Trzeba było użyć pompki ręcznej aby tylko dojechać do następnej stacji, która była niedaleko ;) tu znów się zawiodłem...kolejny kompresor nie działał. Znów pompka ręczna poszła w ruch. Później zrobiliśmy jeszcze postój w KFC w PTAK'u w celu napojenia się ;D Zaraz obok był zakład wulkanizacji więc uszczęśliwiony napompowałem sobie koło na maxa ;D. Niedługo później byliśmy już w domach na obiadek. Po godzinnej przerwie dokręciliśmy jeszcze dystans na trasie Czarnocin - Tuszyn - Piotrkowska - Dom. Jestem zmęczony ale szczęśliwy ;) ;)